Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Moje życie było bez sensowne. Błąkałem się jedynie po świecie.
Nic więcej. A te wszystkie stada były za duże. Nic nie było zorganizowane. Podczas tych przemyśleń znajdowałem się w lesie. Była jesień więc widok był niczego sobie. Aby się rozruszać zacząłem galopować.
Za zakrętem się zatrzymałem. Stała tam klacz. Patrzała się na mnie. Nie była przestraszona a raczej agresywna. Przełamałem się i zacząłem iść w jej kierunku.
-He, cześć !- przywitałem się z odległości 5 metrów.
-Mogę wiedzieć kim jesteś ?- zapytała.
Zanim odpowiedziałem przybliżyłem się jeszcze o 3 metry.
-Jestem Zane. Poszukuję stada. Znasz jakieś ?
-Tak. Mam własne.
-A dużo was w tym stadzie ?-wolałem żeby ich za dużo nie było.
-Dwie klacze to dużo ?
Tylko dwójka ! Problem, że klacze...na pewno przybędzie jakiś ogier.
-A mogę dołączyć ?-odparłem nie ukrywając radości.
-Jeżeli chcesz...chodź do Ahri...
I poszliśmy. Ja przez całą drogę wręcz skakałem z radości. Raczej jej tym nie zaimponowałem.
-A tak w ogóle to jak masz na imię ?- spytałem się pod koniec drogi.
-Nike.
-Ładnie. Jak ta bogini co nie ?
-Mniejsza...
Ciężko się z nią gadało. Ale była ładna i odważna. Za to Ahri to prawdziwa dusza towarzystwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz